jeden za długi, drugi za krótki, w innym znów wełna rzadka, w owym skóra niemocna. Nareszcie znalazł, co chciał, — porządny kożuch gospodarski, żółty z białą wełną; znalazł i, potargowawszy się z godzinę, kupił.
— Aj, waj, jak on wam pasuje, jak pasuje! — mówił żyd cmokając ustami. — Nawet ślepy pozna, że wy macie piękny, nowy kożuch...
— No, to prawda, — boć i śmierdzi bestyja na urząd...
— Śmierdzi? Co to jest śmierdzi! Jeżeli chcecie zapachu, to idźcie do apteki, kupcie sobie miętowe perfumy — a skoro żądacie ciepłości i wygody, to wąchajcie kożuch. Na co taka fanaberya, takie grymasy!?
Chociaż nie było zimno, Bartłomiej odział się w nowy kożuch, ściągnął się w pasie rzemieniem i poszedł po inne sprawunki.
Wnet poty na niego uderzyły, ale kożucha nie zdjął; chciał się ludziom w porządnem odziewadle pokazać, żeby wiedzieli, iż się już zimy nie boi. I chodził w tym żółtym kożuchu od kramu do kramu, od sklepu do sklepu, targował się i precz sprawunki robił. Wiedział on dobrze, co ma kupować, bo to sobie jeszcze, gdy był na robocie, przez całe lato obmyślał: dla siebie kożuch, kobie-
Strona:PL K Junosza Żona z jarmarku.djvu/25
Ta strona została uwierzytelniona.
— 23 —