wdzięczył, tak jej nadskakiwał, a tak się śmiał wesoło, nie jak stateczny człowiek, który kopę lat dźwiga, lecz właśnie jak młodzik, co się do dziewczyny zaleca, a nawet prawdę powiedziawszy, niejeden młodzik nie byłby taki śmiały i taki wymowny, jak ten dziad.
Teraz zmiarkował Bartłomiej, z czego się parobek śmiał...
— Michale! — zawołał Jarząbek, zaglądając do drugiej stancyi, — sąsiedzie... Słówko chcę rzec...
Śpiewalski zerwał się jak oparzony, a Rózia śmiała się do rozpuku...
— Panie Śpiewalski, — mówiła, — niechże się pan Śpiewalski obejrzy — wołają pana...
— To wy... Bartłomieju... — wyjąkał... — a tak... to wy...
— A no ja. Nie przeszkadzam wam, bawcie się w dobrej kompanji i weselcie... tylko chciałem się spytać, czy jedziecie do domu, czy też wam inaczej wypadnie...
— Pan Śpiewalski pojedzie do domu za godzinę — rzekła, śmiejąc się Rózia...
— Panienka tak mówi — odpowiedział Bartłomiej, — ale może Michał inaczej sobie obmyślił?..
— Pan Śpiewalski pojedzie za godzinę — powtarzała uparcie dziewczyna, ciągle się śmie-
Strona:PL K Junosza Żona z jarmarku.djvu/28
Ta strona została uwierzytelniona.
— 26 —