Ta strona została uwierzytelniona.
— 29 —
W godzinę później odjechali. W drodze Śpiewalski rzekł do Jarząbka...
— Teraz miarkujecie pewnie, Bartłomieju, co się święci.
— A toć, miarkuję, ale...
— No, no, nie bójcie się, wiem ja, co robię. Choć niby lata są, alem jeszcze człek krzepki, niejednego młodego mógłbym przeskoczyć, a wyglądam przecie wcale nieźle.
— No jużci — jak jagoda po świętym Marcinie — szepnął Bartłomiej i już nie rozmawiali o tem, bo niejako im było przy parobku.