Stary i mały, mężczyzna, kobieta, dzieciak wszyscy to nazwisko mieli na ustach. Śmieli się jedni, dziwili drudzy, a najbardziej dogadywały kobiety, mające na wydaniu córki. Te powstawały najczęściej, bo chociaż wyśmiewały Śpiewalskiego, że grzyb, że stary, że prędzej mu o trumnie, niżeli o żonie myśleć, jednak, gdyby tylko był chciał, każda z nich oddałaby mu, z pocałowaniem ręki, własną córkę. Dziad dziadem, a majątek majątkiem, zaś Śpiewalskiego fortuna ładna była, gospodarstwo duże, zasobne i gotowizna też.
Ile on miał pieniędzy, oczywiście nikt nie rachował, ale podług ludzkich gawęd — sporo...
I teraz, naprzykład, tyle wydatków poniósł, takie w domu porządki porobił, tyle nasprawiał odzienia, statków, a nie słychać było, żeby się o pieniądze zakłopotał, żeby pożyczył od kogo. Jak wodę ze studni, tak grosz gotowy z kieszeni wydobywał, płacił nie pytając, a cygaro wciąż w gębie trzymał i ludziom w oczy dym puszczał.
Coraz więcej bogactw jego się pokazywało. Żydzi z miasteczka, — bo czego oni nie wy wąchają i nie dojdą, — przysięgali się na wszystko, że Śpiewalski Kieliszkowi, który zawsze w interesach był i grosza łaknął, pomimo dużych dochodów, sześćset rubli gotowego grosza pożyczył, a Rózi na oporzą-
Strona:PL K Junosza Żona z jarmarku.djvu/33
Ta strona została uwierzytelniona.
— 31 —