— Owszem... przecież zrobiliście podług własnego upodobania i życzenia.
— Zrobiłem, ma się rozumieć — i dobrze zrobiłem.
Rózia rozglądała się ciekawie po stancyi, ale snać nie bardzo jej do upodobania przypadła, wzruszyła bowiem pogardliwie ramionami.
— Zaraz wszystko będzie, kochana Róziu, — rzekł, wchodząc do stancyi Śpiewalski, — a od jutra sama zarządzisz podług swojej woli... To ci jeszcze raz powtarzam, że panią tu jesteś.
— Spodziewam się — odrzekła — nie po to wyszłam za mąż, żeby być sługą... Panią jestem i wszyscy muszą mnie słuchać... Zresztą już ja sobie poradzę.
— Jakże ci się tu podoba? Stancya piękna, prawda?
— Niekoniecznie.
— Ja pieniędzy nie szczędziłem, chciałaś, żeby było po pańsku, masz po pańsku, jak w jakim dworze...
— Nie widzę tu nic pańskiego — ot tak sobie; chcąc żeby stancya jako tako wyglądała, trzeba będzie nie jedno dokupić. Rozpatrzę ja to po dniu, zobaczymy. Z domu mi także trochę rzeczy nadeślą, to się jedno z drugiem połata, a co będzie brakowało, mąż da pieniędzy....
Strona:PL K Junosza Żona z jarmarku.djvu/81
Ta strona została uwierzytelniona.
— 79 —