— A... pani...
— Ja nie pani... gospodarska córka jestem i wdowa po gospodarzu...
— I moja pasierbica.
— Zapewne...
— Tak pani mówi, jak gdyby panią zęby bolały.
— Co komu do tego, co mnie boli? — odrzekła niechętnie; — ojcze — dodała — czy wam jestem na co potrzebna?
— Albo co?
— Już bardzo późno, a jutro raniutko wstać trzeba; zrobiłam, coście kazali — teraz poszłabym spać...
— Owszem, owszem; nikt nie zatrzymuje — rzekła Rózia — mnie się też spać chce, zmęczona jestem po tej psiej drodze i muszę wypocząć... Idźcie sobie państwo oboje, chcę zostać sama.
— Róziu... — rzekł Śpiewalski.
— Wyraźnie mówię, żem zmęczona... przecież dopiero co mąż powiedział, że panią tu jestem, więc niechże mąż wie, że pani chce spać. Dobranoc...
To rzekłszy, wzięła mniejszą lampę ze stołu, weszła do sąsiedniej stancyi i drzwi za sobą na klucz zamknęła. Śpiewalski wsparł głowę na rę-
Strona:PL K Junosza Żona z jarmarku.djvu/83
Ta strona została uwierzytelniona.
— 81 —