wano, słuchały jak stare, trzymając łokieć prawej ręki lewą garścią, a opierając bródkę na dłoni prawej ręki... i tak się maleństwa przy tem kiwały, jako ich matki, jakby też chcąc wzdychać i mówić:
— Co za świat dzisiejszy, jakie obyczaje?
Oczywiście, po kilku dniach ciekawość kobiet została zaspokojona. Chałupa Śpiewalskiego nie mogła być ciągle zamknięta, jak forteca; młoda gospodyni musiała się ludziom pokazać.
Stało się to w niedzielę. Śpiewalski wybrał się z żoną do kościoła. Sam ubrany paradnie, z waszecia, a ona wyfiokowana, w modnej szubie, w kapeluszu z piórem.
W Przytusze jeszcze stary obyczaj panował; gospodarze nosili się porządnie, w sukmanach, to też Śpiewalscy dość dziwacznie w otoczeniu takich ludzi wyglądali.
Rózia, co prawda, nie miała wielkiej chęci iść do wiejskiego kościołka i prosiła męża, żeby koni dał i żeby do miasta na sumę pojechać, a przy tej okazyi rodziców odwiedzić, ale Śpiewalski nie chciał.
Rzekł jej, że w każdym kościele można Pana Boga chwalić i modlić się, i że nawet nie wypada osiadłemu człowiekowi do inszej parafii na nabożeństwo jeździć, skoro swój kościołek tak blizko.
Strona:PL K Junosza Żona z jarmarku.djvu/91
Ta strona została uwierzytelniona.
— 89 —