Strona:PL K Junosza W lesie from Nowiny gazeta świąteczna Y1878 No6 page2 part2.png

Ta strona została uwierzytelniona.
III.

Świtało...
Wicek chodził po lesie noc całą, chłopi bowiem często drzewo kradli, trzeba więc było pilnować i nadsłuchiwać, czy nie odzywa się gdzie głuchy stuk uderzającej o pień drzewa siekiery.
Na czystej polance pomiędzy staremi sosnami, cietrzew wykonywał najpocieszniejsze pantominy, chcąc się tym sposobem przypodobać nadobnej cietrzewicy. Nie wiecie zapewne, że cietrzew jest znakomitym baletnikiem. Ptaki przestają śpiewać patrząc na jego grymasy, z któremi popisuje się przy pierwszym brzasku dnia..
Biała brzezinka szemrała gałązkami długiemi, ptaki zaczynały budzić się ze snu i rzucały sobie nawzajem urywane wykrzykniki jakieś, które w ptasim języku znaczą prawdopodobnie „dzień dobry, kochany kolego!“
Wicka dziwnie ten urok cudownego poranku nastrajał.
W każdym listku widział Manię, każda kropla rosy wydawała mu się jej łezką, a w każdym śpiewie ptaka poznawał jej głos.
Taka to dziwna jest owa „mania amorosa“, czyli tak zwane szaleństwo miłości.
Znałem jednego z takich warjatów. Był rozkochany po uszy, chociaż pod innym względem człowiek wcale do rzeczy.
Siedział raz vis a vis dużej jesionowej szafy, w której utkwił wzrok namiętności pełen...
— Co widzisz? — zapytano go znienacka.
— Julję — odpowiada marzyciel.
Poczciwiec! szafa zastępowała mu ideał, chociaż należy wątpić, czy ideał może zastąpić szafę.
Cóż więc dziwnego, że Wicek widział Manię w listkach, w gałązkach i tym podobnych pięknościach. Zakochani zwykle są poetami, za-