zręczną siatkę do łowienia w nią swoich pzerciwników...
Wicek nie namyślał się długo... trochę w prawo od zwalonej kłody był dół na dwa sążnie głęboki, wygładzony doskonale, wykopany w formie lejka, szeroki w świetle a zwężający się we dnie...
Wdół ten łowiono niegdyś wilków, które w tych stronach znaczne spustoszenia czyniły.
Przysypywało go się zlekka chrustem drobnym, trochę ziemią, mchem trochę, na wierzchu kładło się jakąś przynętę, a gdy wilczysko na to stąpił, zapadał się i siedział nieborak w dole aż dotąd, dopóki ludzie nie przyszli i kulą lub pałką nie przecieli pasma dni wilczego żywota.
Wicek postanowił też w ten właśnie dół schwytać podejrzane indywiduum.
W tym celu powyjmował pręciki i powsadzał je w ziemi w ten sposób, aby do owego wilczego dołu prowadziły.
Nie wiele miał z tem kłopotu, bo dół znajdował się może tylko o jakie dziesięć lub dwanaście łokci w prawo od zwalonego dębu, a obok niego leżała sosna świeżo ścięta...
Ostatni pręcik zasadził taż pod sosną, ale już na zdradzieckiej powierzchni dołu i odszedł powiedziawszy sobie:
— Do jutra, piękny nieznajomy!
Później poszedł do swej stancyjki, której całą ozdobą była zakazana i odwieczna jakaś rusznica, borsucza torba i para wielkich rogów jelenich.
Usiadł przy otwartem oknie i dumał o dziewczynie z pod lasu, o starym i skąpym jej opiekunie, o swojem szczęściu wreszcie, które igrało z nim złośliwie, to przybliżając do niego ukochany przedmiot, to oddalając go znowu...
Przed wieczorem spotkał się z Manią i znowuż ptaszki leśne słyszały jednę z tych rozmów, w których wszystko jest i nic nie ma, w której
Strona:PL K Junosza W lesie from Nowiny gazeta świąteczna Y1878 No6 page2 part4.png
Ta strona została uwierzytelniona.