Strona:PL K Szaniawska Na pensyi.djvu/12

Ta strona została skorygowana.

— Może panienkom się przydadzą, bo pięknie wyrosły.
— Przydadzą się, przydadzą!... I w mgnieniu oka ptyś między kilka dziewczynek podzielony został. — Patrzcie, próbujcie, jaki smaczny!
— Prawda, wyśmienity!
— Wszystko, co Królowa upiecze, jest doskonałe!
— Bóg zapłać, Bóg wam zapłać — powtarzała kobieta, zbierając pieniądze i wydając resztę, a w miarę tego, torebka, zawieszona u pasa, niegdyś czarna, obecnie pożółkła od starości, pęczniała coraz bardziej.
— Wy mi dajecie chleb, co zrobiłabym bez was?
— A my co bez was? — podchwyciła Olunia Żarska, znana w klasie trzpiotka. A my co?
— Robaczku złoty!.. — rozrzewniła się babina.
— Złoty, tak, właśnie tyle się należy. Tyle zjadłam i płacę gotówką.
Mała figlarka dobyła pieniądze i zaczęła liczyć:
— Trzy ptysie, dwa pączki, cztery wafle, możecie mi wierzyć. Kiedy mówię, że tyle zjadłam, tak jest napewno. — Korczyńska, dodała po chwili, w stronę koleżanki się zwracając — czemu nic nigdy nie kupujesz? To bardzo brzydko! Zobowiązałyśmy się wszyst-