Strona:PL K Szaniawska Na pensyi.djvu/23

Ta strona została skorygowana.

błogosławił... — „Miłosierdzie Boskie ulitowało się nad sierotami“ — powtarza z głębi serca.
Kto teraz w tym dworze białym, kto w ogrodzie i w sadku?... Nie ten, którego dziadkowie tam na świat przyszli i tam pomarli, a przez całe życie kochali siedzibę swoją, niby własną duszę.
W obcym domu, wynajętym, nie swoim, zawsze jest inaczej. Inaczej też było sierotkom, chociaż powiedzieć nie można, żeby źle było. Pan Teodor dał dzieciom po bracie wszystko, co mógł, a nawet i więcej. Człowiek biedny, mały urzędnik w miasteczku, podzielił się z sierotami skromnym swoim chlebem. Zaraz gdy przyjechali, mniejszą stancyjkę sobie wziął, im oddał większą, suchą i widną, podczas zimy dobrze opaloną, z oknami na ogród, darzący ich w lecie wonią kwiatów.
Dzieci, jak dzieci, zapomniały o tem, co przeszło, nawykły, wreszcie pokochały stryja Teodora, a on je też kochał; więc choć nie miały wygód dawniejszych, nie jadały przysmaków, rosły zdrowo i znać było, że są szczęśliwe.
Dziewczynka, słuchając opowiadań o Borkach, za-