myślała się czasem, jak gdyby w jej pamięci budziło się coś nagle.
— Babunia! — wołała niekiedy, klaszcząc w ręce, babunia!... pończoszki robiła, całowała, dawała ciasteczka... Mamusia miała takie długie, długie włosy...
— Babcia! — powtarzał chłopczyk, ale ten, jako młodszy, nie pamiętał ani trochę.
Babcia, dziadzio, mama, tatuś... Maciejowa śliczne bajeczki opowiada o mamusi w dworku białym, o tatusiu w ogrodzie, o wielkim lesie, gdzie takie duże drzewa... Śliczne bajeczki!
Ona płakała, gdy chłopczyk to mówił. Wyrzekała na swoje prostactwo, wymawiała sobie, że nie umie przechować sierotom tego, co jest spuścizną najświętszą, co w sercu i w pamięci na zawsze pozostać powinno. Gdy raz dziewczynka znudzona, czy też może senna, zawołała:
— Wiem, wiem, słyszałam tyle razy! nie mów już, nianiu! — uniosła się tak, że chciała w pierwszej chwili ją uderzyć.
— Zapomną, zapomną! i wszystko przepadnie, jak gdyby kamień w wodę wrzucił.
Niema sposobu!
Strona:PL K Szaniawska Na pensyi.djvu/24
Ta strona została skorygowana.