Mateusz kobietę z ziemi dźwignął i uspokajać zaczął:
— Co wam się w głowie roi! Toć jego śmietnik podpalili te urwisy, te chłopaczyska! Jak który przyjdzie, miotłą wygonię. Po innych bramach niewolno, i dobrze... Człowiek odrobinę serca ma, na wszystko pozwalał, jeszcze jednemu pałasz wystrugałem — ot, jak zapłacili. — Forteca, powiadaja, — kiedy wziąć się nie da — trza spalić.
Kobieta przestała lamentować, tłum rozszedł się się powoli, a gospodarz domu ze stróżem rozmawiał. Ze śmietnika dymiło się jeszcze, choć był zalany, aż woda płynęła po całem podwórku. Romuś przez okno na fortecę niezdobyta patrzył, Ciunia odrabiała lekcye; miała ich zawsze dość; czasem wypadło nad niemi nawet w nocy posiedzieć.
Od tego dnia na podwórku było cicho, ale też i nudno bardzo.