Strona:PL K Szaniawska Na pensyi.djvu/50

Ta strona została skorygowana.

Dla niej, Maciejowej, była to radość wielka, i prawdę mówiąc, niespodziana. Ani przypuszczała po długich daremnych trudach, że zdoła utrzymać w dzieciach wspomnienie Borków, i wszystko, co z temi wspomnieniami związane było. Odkąd każdy szczegół utrwalał się w główce dziewczynki, a potem i chłopczyka, Maciejowa nie jadłaby, nie spała, tylko mówiła ciągle o domku białym, co wśród łąk zielonych, łanów pszenicznych i lasów stał niepozorny, a taki możny, niewielki, a całe rody w sobie pomieścił, tyle pamiątek w sobie przechował...
Czasami dziewczynka, porwana jej opowiadaniem, próbowała pisać:
„O domku mój, nieznany a miły, kocham cię!“
— Tak, panienko, miły on jest. Nie daj, Boże, nikomu stracić go na zawsze! Ale wyście nie stracili — Romek dorośnie, to odkupi.
— Odkupię! — wołał Romuś. Wszyscy będziemy w nim mieszkali, a najpiękniejszy pokój, ten od ogrodu z ptaszkami i kwiatami — dla naniusi.
— Chyba dla wujaszka. Skąd znowu dla mnie?
— Dla Maciejki. Wujaszek lubi mały pokój.
— Paniczu, co ty wiesz!...