Strona:PL K Szaniawska Na pensyi.djvu/7

Ta strona została skorygowana.

powodu towarzyszy starszej siostrze na zabawach. Dziewczynka opowiada historyę bardzo prostą, a taką wzruszającą, że głos jej się łamie; Zosia ma łzy w oczach, Józia odchodzi, aby je ukryć, Stefcia rzęsami długiemi zasłania.
— Było nas sześcioro, zostało tylko troje: dwie „jedynaczki,“ jak nas nazywa biedny tatuś, i jedynak. Wandzia miała towarzyszkę w Alince, rok od siebie młodszej; kochały się bardzo, nie rozłączały nigdy. Alinka umarła, teraz więc...
— Przestań! — woła Józia — to okropne!
— Czy dawno? — szeptem, cała drżąca, pyta Zosia.
— Trzeci rok. Ale dopiero tej zimy Wandzia zdjęła żałobę.
— Bywa na balach i ty z nią?
— O, nie! tańczyć nie może... taka słaba... do teatru jednak lub na koncert łatwiej już daje się namówić. Gdybym z nią nie pojechała, wspomina zaraz Alinkę, rozpacza, — ona w jednym pokoju, tatuś w drugim. Później zamiast rozrywki mamy w domu chorobę. Więc chociaż trudno czasem wydążyć z lekcyami, często za mało sypiam i głowa mię boli, muszę być