Strona:PL Kajetan Abgarowicz - Z carskiej imperyi.pdf/15

Ta strona została przepisana.

były niespokojne, na wojnę się zanosiło, można było bezkarnie opóźnić się. Bawiłem się doskonale w sąsiedztwie i polowałem.
Raz, pamiętam dzień ten doskonale, wracając z całodziennej uporczywej gonitwy za szarakami i lisami, obładowani ja i mój chłopak trofeami myśliwskiemi, z tryumfalną miną jechaliśmy do domu. Charty biegły zmęczone, z opuszczonemi głowami i ogonami obok zziajanych, pianą zaschłą okrytych koni.
Wjechawszy do wsi, ujrzałem niezwykłe tam widowisko. Oddział kawaleryi rozlokowywał się na kwaterę; żołnierze snuli się po wsi, na chłopskich podwórkach stały konie huzarskie, rzędem do słupów naprędce wkopanych poprzywiązywane, a na placu przed karczmą stało czterech oficerów, najwidoczniej nie wiedząc co z sobą począć?
Podjechałem ku nim i zapoznawszy się, zaprosiłem ich na herbatę do dworu. Między nimi był i Rokitin, młody podporucznik, zaledwie o rok odemnie starszy.
Późnym wieczorem oficerowie, wdzięczni za gościnne przyjęcie, udali się do przygotowanych dla nich kwater we wsi. Rokitina tylko zatrzymałem prawie gwałtem u siebie, ulokowałem go w oficynie; poprzyjaźniliśmy się odrazu, w tym wieku nie trudno o przyjaźń.
Zresztą Mikołaj zasługiwał na przyjaźń. Był dobrym, poczciwym chłopcem, duszę mial pełną szlachetnych poetycznych porywów, oburzał się na wspomnienie niesprawiedliwości rządu względem nas Polaków, jednem słowem, był młodym rosyjskim zapaleńcem — liberalnych idei wychowańcem.
Szwadron stał we wsi trzy miesiące, tyleż czasu on u mnie mieszkał. Polowaliśmy razem; w sąsiednich dworach i dworkach zaprezentowałem go; wszędzie się podobał, był pięknym, dobrze wychowanym, ślicznie mówił po francusku.
Rotmistrz, komendant szwadronu, był dla niego wyrozumiałym i pobłażliwym bardzo, służby nie wymagał, miał bowiem Kola wielką protekcyę, był synem wysokiej rangi jenerała, przez matkę posiadał stosunki w najwyższych sferach; rodzice przysyłali mu masę pieniędzy, krótko mówiąc, był ulubieńcem