Niechaj wzbudzi w nas ochotę, abyśmy szli z cnoty w cnotę; niech wolę zapali, byśmy Go statecznie kochali.
Niech i w doczesnym pobycie, opatruje nasze życie, strzeże od przygody, uprząta w służbie swej przeszkody.
Serce, duszo stój! Idzie Jezus mój! Jezus z nieba sam. Jako biedne dziecię, jawi się na świecie, jednak to Bóg sam.
Słodki Jezu nasz, Ty, co dusze znasz, czytaj, czytaj w nich. Bardzo tam ubogo, lecz miłości mnogo, w sercach dziatek Twych.
O, Ty lejesz łzy, zapłaczmyż i my. O, bo smutno tak, widzieć płaczącego Jezusa naszego. Naszych serc Mu brak.
Nie płacz, Jezu, nie! My kochamy Cię, z całej duszy sił. Spocznij tu bezpiecznie, w sercach naszych wiecznie, tyś najpierwszy był.
Cóż, Jezuniu, cóż? Ty nie płaczesz już? Boże, chwała Ci! Że się serduszkami, i naszymi łzami, utuliłeś już.