Bartek wziął kozę za rogi, prowadzi do Pana, śpiewa sobie wykrzykuje, danaż moja dana! Koza się zbrykała, powróz mu urwała, skoczyła jak dzika do lasu bieżała.
On porwawszy szarawary, biegł za nią przez krzaki, koza skacze jak szalona, spłoszyły ją ptaki. Chwycił ją za ogon i trzyma co mocy, a koza fiknęła, wybiła mu oczy.
A tak wziął konia za uzdę, nie miał go kto wsadzić, wstyd mu było jak jałówkę za sobą prowadzić. Chciał skoczyć na konia, potłukł sobie nogę, a wilcy mu zabiegli jak cielęciu drogę.
Stach kudłaty, chłop bogaty, wziął czerwony złoty, nie chciał się nikomu kłaniać, biegł prędko do szopy. Uderzył Jurka tak, aż się nań poruszył, a Jurko go za łeb, kudły mu obsmuszył.
Głupi Błażek nie wziął szelek, mówi: lepiej będzie, po kolędzie szperki zbierać, gdzie które nabędzie. Biegł Błażek bez szelek po śniegu po grudzie, cieszą się, śmieją się cha, cha, cha, cha, ludzie.
Strona:PL Kantyczki czyli Zbiór najpiękniejszych kolęd i pastorałek.djvu/108
Ta strona została uwierzytelniona.