Strona:PL Kapitał Karola Marksa w streszczeniu.djvu/21

Ta strona została uwierzytelniona.
—   19   —

w swego rodzaju spólnotę, albowiem za pośrednictwem kredytu i banków wciąż dostarczają sobie nawzajem potrzebnych kapitałów i zużytkowują zapasowe środki pieniężne, umożliwając w ten sposób nieprzerwany tok wytwarzania i sprzedaży towarów zarówno poszczególnym kapitalistom jak i całemu społeczeństwu. W ten sposób instytucja kredytu, który ekonomiści burżuazyjni potrafili objaśnić tylko, jako dowcipne urządzenie gwoli „ułatwieniu wymiany“, — jawi nam się tutaj w zupełnie nowem świetle. W drugim tomie swego dzieła Marks — zupełnie mimochodem — potrafił wskazać, że jest to konieczny warunek istnienia kapitału, — most, wiążący dwa okresy jego życia: okres produkcji i okres rynku towarowego, i wiążący na pozór zupełnie samowolne poruszenia kapitałów jednostkowych.
Powtóre, anarchiczna gra kapitałów jednostkowych musi zapewnić normalny i nieprzerwany przebieg wytwarzania i spożycia całego społeczeństwa, i to w taki sposób, żeby były zapewnione warunki produkcji kapitalistycznej: odnowienie środków wytwarzania, wyżywienie ludności robotniczej i postępujące wzbogacanie się klasy kapitalistów, czyli wzrastające nagromadzanie i produkcyjne zastosowanie kapitału ogólnospołecznego. W jaki sposób z rozstrzelonych niezliczonych poczynań kapitałów jednostkowych wiąże się w końcu pewna całość, w jaki sposób całość ta poprzez nieustanne odchylenia bądź w kierunku nadmiaru, cechującego okresy rozkwitu, bądź w kierunku ruiny, towarzyszącej kryzysom, wciąż jednak wraca w łożysko normalnych stosunków, ażeby zaraz w następnym momencie znowu się z tego łożyska wykoleić, w jaki sposób z całokształtu tych warunków wynika zarówno to, co dla dzisiejszego społeczeństwa jest tylko środkiem: jego własne wyżywienie oraz osiągnięcie pewnego postępu gospodarczego, — jak i to, co jest jego właściwym celem: postępujące nagromadzenie kapitałów w coraz większych rozmiarach, — wszytko to są zagadnienia, których Marks wprawdzie nie rozwiązał ostatecznie w drugim tomie Kapitału, lecz które bądź co bądź po raz pierwszy od stu lat, to jest od czasów Adama Smitha, postawił znów na twardym gruncie praw objektywnych.
Ale ciernista droga kapitalisty nie kończy się jeszcze nawet tutaj. Skoro bowiem zysk w coraz większym stopniu przekształca się i przekształcił się w pieniądz, nadchodzi teraz bolesna i ciężka chwila podziału zdobyczy. Zgoła różne grupy zgłaszają tu swoje roszczenia i pretensje: na równi z przedsiębiorcą jeszcze kupiec, finansista, właściciel ziemski. Wszyscy oni, każdy po swojemu, umożliwili i ułatwili wyzysk robotnika najemnego i sprzedaż wytworów jego pracy, to też teraz żądają należnej im części zysku. Niestety, ten podział jest sprawą znacznie przykrzejszą, niżby się mogło zdawać na pierwsze wejrzenie. Albowiem nawet między samymi przedsiębiorcami zachodzą, zależnie od rodzaju przedsiębiorstwa, wielkie różnice