Strona:PL Kapitał Karola Marksa w streszczeniu.djvu/22

Ta strona została uwierzytelniona.
—   20   —

pod względem wysokości zysku, wydobytego — że się tak wyrazimy — na świeżo z warsztatu pracy.
W jednych gałęziach wytwarzania zarówno sama produkcja jak i sprzedaż towarów zabiera bardzo niewiele czasu, tak że kapitał wraz z osiągniętą nadwyżką wraca niezwłocznie do rąk przedsiębiorcy. Dzięki temu można go wciąż na nowo używać do nowych operacyj i osiągnąć nowy zysk. Natomiast w innych gałęziach kapitał jest nieraz uwięziony latami i dopiero po dłuższym przeciągu czasu zaczyna przynosić zyski. W niektórych gałęziach przedsiębiorca musi przeważną część swego kapitału umieszczać w nakładach martwych: zabudowaniach, drogich maszynach i t. p., które same przez się nie dają nic, nie przysparzają zysków, pomimo że są tak niezbędne dla prowadzenia zyskownych operacyj. W innych zaś gałęziach przedsiębiorca, wobec zupełnie małych nakładów, może używać swego kapitału przedewszystkiem na wynajem robotników, z których każdy jest przecież kurą, pilnie znoszącą mu złote jaja.
W ten sposób w samej sferze osiągania zysku powstają ogromne różnice pomiędzy poszczególnemi kapitałami jednostkowemi, przyczem w obliczu społeczeństwa burżuazyjnego różnice te są stokroć gorszą „niesprawiedliwością“ niżli swoisty „podział“ między kapitalistą i robotnikiem. Jakże tu doprowadzić do jakiegoś wyrównania, do „sprawiedliwego“ podziału zdobyczy, tak żeby każdy kapitalista „wyszedł na swoje“? W dodatku wszystkie te sprawy muszą być rozwiązywane bez jakiegokolwiek świadomego, planowego normowania. Przecież podział jest w społeczeństwie dzisiejszem zorganizowany tak samo anarchicznie jak wytwarzanie. Przecież w gruncie rzeczy niema żadnego „podziału“ w znaczeniu jakiegokolwiek aktu społecznego. Istnieje tu tylko wymiana, krążenie towarów, kupno i sprzedaż. W jakiż więc sposób w drodze ślepej wymiany towarów dochodzi jednak do tego, że każda warstwa wyzyskiwaczów, że każdy poszczególny wyzyskiwacz otrzymuje w końcu „słuszną“ z punktu widzenia panowania kapitału część bogactwa, wytworzonego rękami robotników?
Na te pytania Marks odpowiada w tomie trzecim. Podobnie jak w pierwszym tomie zbadał on i prześwietlił powstawanie kapitału a więc i tajemnicę zysku kapitalistycznego, podobnie jak w drugim tomie odmalował krążenie kapitału między warsztatem pracy i rynkiem towarowym, pomiędzy produkcją społeczną i spożyciem społecznem, tak samo w trzecim tomie bada szlaki podziału tego zysku. Czyni on to zaś przy zachowaniu wciąż tych samych trzech podstawowych warunków: że wszystko, cokolwiek dzieje się w ramach społeczeństwa kapitalistycznego, nie jest wynikiem samowoli, lecz podlega określonym, stale działającym, choć zgoła nieuświadomionym przez uczestników prawom, że następnie stosunki gospodarcze nie opierają się na aktach przemocy, grabieży lub kradzieży, i wreszcie, że na funkcjonowanie całego aparatu nie oddziałowuje planowo żaden rozum społeczny. Z przejrzystą logiką i wyrazistością Marks wyprowadza jedno za drugiem