Strona:PL Karel Čapek-Boża męka.pdf/107

Ta strona została skorygowana.

do niej powiedzieli, za jakąś drobną pracę, którą jej powierzyli; przyjmowała to wszystko z pokorą i poniżeniem, ba! bezbronnie, jakby to były ustawiczne łaski, których nie jest godna i które ją dręczą.
Wkońcu matka i brat nie potrafili już robić niczego bez ukrytej myśli, że może to Lidę choć trochę zajmie i rozerwie.
Mówili do niej spojrzeniem utajonej miłości i trwogi, ustawicznie na niej opartem; a gdy widzieli tylko zgnębioną i upokorzoną wdzięczność na jej ślicznej, bladej twarzy, wtedy podwójnie dotknięci, obmyślali nowe sposoby ostrożności i prześcigali się w okazywaniu Lidzie względów, które niestety sprawiały jej cierpienie.
W takim właśnie stanie psychicznym zastał ją Holub, gdy przypomniawszy sobie prośbę młodego Martinca wpadł do nich na wizytę.
Martinec i jego matka przywitali go z wyraźną ulgą; był jedynym, który wiedział o wszystkiem, może więc nastąpić między nimi ciche i tajne porozumiene, może Holub wejść w całe to pajęcze przędziwo przezornych względów wobec Lidy, w którem sami żyli.
Zastał więc tych troje ludzi, którzy w zbytniej miłości, aż upokarzali się wobec siebie i stał się świadkiem, jak matka i brat prawie