Strona:PL Karel Čapek-Boża męka.pdf/108

Ta strona została skorygowana.

że na kolanach składają ofiarę ze wszystkiego pięknej dziewczynie, która cierpi i leży przed nimi w prochu nieukojonego poniżenia.
Wtedy pomyślał sobie o tym łajdaku i odwrócił się szybko w stronę Lidy. W rozmowie i zachowaniu starała się zachować względny spokój; był wkońcu dla niej człowiekiem, który nic o niczem nie wie.
Dobrze, że nikogo nie przyjmują, nikogo! — pomyślał Holub, zobaczywszy uradowane twarze młodego Martinca i matki — i ślepy zobaczyłby, co się tu dzieje.
Odszedł spiesznie i z zadowoleniem; cała sprawa Lidy wydała się mu dziwnie obca.
Ale za dwa dni dostał od Martinca nowe i nalegające wezwanie. Uważali już widocznie za jego powinność, aby i nadal uczestniczył we wszystkiem, co dotyczy Lidy. Wzruszył ramionami i poddał się.
Szybko spostrzegł, że rana jest głębsza, aniżeli się mu to pierwotnie zdawało. Proces zbliżenia się do tej małej rodziny nie przychodził mu tak łatwo. Sam nie był zdolny do pokory i dusił się w tej atmosferze, w której oddychało się tylko troskliwością o Lidę. Wydawał się między nimi jakiś hałaśliwy i pospolity; tyle ofiary z siebie, tyle niemyślenia o sobie leżało we wszystkiem, co tu mówiono, tak każda drobnostka była tu przesycona uwagą,