Strona:PL Karel Čapek-Boża męka.pdf/109

Ta strona została skorygowana.

miłością i względami na Lidę, że jego słowa wydawały się mu tak rażące, jak ślady zimnego błota w sypialni chorego, jak głośna rozmowa w pokoju, w którym się szepta, jak coś grubjańskiego i niepoświęconego. W takich chwilach męczył się w swym kącie, wstydząc się za atmosferę zewnętrznego świata, którą ze sobą wnosił.
Lida siedziała skulona na kanapie, bez ruchu, nic nie mówiąc, biernie wrażliwa na wszystko, co się zdarzyć mogło; już nie taiła zbytnio swej zgryzoty, drżącej na spieczonych wargach i w kryjących się przed spojrzeniami oczach — zadowolona, że może przynajmniej milczeć. Holub pojmował powoli: nie jest to tylko ból, jest to indolencja.
Lida poniża się; jest to dla niej nie wiem jaką rozkoszą, nie wiem jakiem zadośćuczynieniem, gdy się tak w swem poniżeniu pogrąża jak najgłębiej, gdy się tak wkopuje strasznie w swoją hańbę i nie okazuje ani odrobiny woli, aby się z niej wyrwać i wszystko pozostawić wkońcu za sobą.
Nie pokusi się nawet o to, aby sobie sama przebaczyła; a może to jest trwanie w grzechu.
Lida jest bierna, bierna bez względu na wszystko; już się niczego nie skryje, już się niczego nie zasłoni cudnym ruchem wewnętrz-