Strona:PL Karel Čapek-Boża męka.pdf/135

Ta strona została skorygowana.

Trochę zmęczony wykładał Boura w ten wieczór w Towarzystwie Arystotelesowskiem. Chociaż miał niewielu słuchaczów, czuł się wyczerpany i roztargniony; zauważył, że nie przekonał bynajmniej audytorjum nastrojonego opozycyjnie i że będzie musiał wdać się w dyskusję.
Przez chwilę przysłuchiwał się swojemu własnemu głosowi; wydawał się mu jakby jakiś zgęszczony i zamazany, ciężki w kadencji i nienaturalny w akcentowaniu. Napróżno jednak usiłował go poprawić albo opanować. Słuchał więc swego głosu biernie i z przykrością.
Prócz tego niepokoili go słuchacze. Zdawało się mu jakby był oddzielony od nich ścianą, jakby był od nich niezmiernie daleko; zły był na siebie, że im zwierza swoje myśli.
Wszystkie te twarze wydawały się mu szablonowe i nudziły go. Wszystko było jakby jakieś nieżywe, do tego stopnia, że stracił pewność rzeczywistości i tonął w jakiejś próżni, której nie mógł przezwyciężyć i wypełnić swojemi słowami. Przymuszał się gwałtem, aby obserwować poszczególne twarze; rozpozna-