Strona:PL Karel Čapek-Boża męka.pdf/149

Ta strona została skorygowana.

Jak często, jak często widziałem go wracającego skądś z twarzą rozognioną, tajemniczą i sytą jak kotka, która łapczywie i z rozkoszą pożarła wróblęta na strychu i wraca powalana sadzami, ze zbrodniczo świecącemi oczyma! Jak często szedłem na miejsca, które opuściłeś, aby tam wypatrzyć, czyś czego nie odkrył, albo co skrywasz i przetrząsnąwszy wszystko, oszukany i biedny znajdowałem tylko pajęczy rąbek rzeczy! A dzisiaj masz tę samą twarz, którą znam; wracasz skądś tajemniczo jak wtedy, gdy byłeś podobny do kotki, która przypomina coś sobie i zarazem przeżywa rozkosz przyszłej wyprawy.
— No cóż, — odezwał się nagle wielki brat z jakąś ulgą. — Pójdę. Bardzo, bardzo się cieszę, że widziałem pana.
Boura powstał zmieszany.
— I ja bardzo cię cieszę. Ale zostań przecie! Tyle lat nie widzieliśmy się!
Wielki brat ubierał się już.
— Prawda, wiele lat. Bardzo wiele lat. Życie jest zbyt długie.
Obaj bracia stali niezdecydowani nie wiedząc, jak się rozejść; wielki brat pochylił głowę, jakby czegoś szukał, jakiegoś lepszego, czystszego słowa; przymuszał się do uśmiechu i poruszał wargami.