Strona:PL Karel Čapek-Boża męka.pdf/150

Ta strona została skorygowana.

— Nie chcesz pieniędzy? — wykrztusił wkońcu — mam ich dosyć.
— Nie, nie, — bronił się Boura, nagle bezmiernie szczęśliwy i zachwycony, — nie, proszę cię, nie trzeba; ale dziękuję ci, jesteś zacny. Jedź z Bogiem, jedź z Bogiem;
— Dlaczego nie? — mruczał starszy brat i ociągał się. — Sam nie potrzebuję. Jak pan chce. Więc z Bogiem.
Odchodził wielki i prosty, tylko głowę miał pochyloną nieco w bok.
Holeczek odprowadził go oczyma aż do drzwi i widział, jak ten wychodząc skinął jeszcze ręką.
Boura patrzył w ziemię.
— Zostawił tutaj laskę, — zawołał Holeczek i pobiegł z laską za odchodzącym; był zresztą zadowolony, że może zostawić na chwilę Bourę w samotności.
Nad sobą, na schodach usłyszał kroki.
— Hej panie!
W dwu susach był na górze. Stanął w drzwiach. Ale ulica — jak daleko sięgnął okiem — była pusta. Padał wielki śnieg, który zaraz topniał. Odwrócił się zdumiony i spojrzał w sień. Nic, tylko schody w dół, do winiarni. Z pod muru wystąpiły dwie postacie. Policjanci.