Strona:PL Karel Čapek-Boża męka.pdf/161

Ta strona została skorygowana.

wnina o smutnej martwej przestrzeni. A to, co przystanęło jest czasem. Gdyby nim można było poruszyć, rozsypałby się na tysiące sekund, które opadłyby martwe, jak proch.
Lecz człowiek przy biurku boi się poruszyć.
W ciszy tej podobny jest do zamkniętego owada w przeźroczystym bursztynie. Taki skrępowany zupełnie.
I nagle kroki na chodniku głośne, piękne i regularne.
Świat nieruchomej płaszczyzny rozpadł się w bezgłośnej eksplozji.
Rzeczy graniaste i bryłowate wznosiły się pękając. A człowiek popłynął we wszystkich kierunkach przestworu, czując swe bogate rozgałęzienia i swoje ruchy, obejmujące cały świat.
Krawędzie i kąty wszystkich rzeczy odrywały się z szorstkim szumem i szybko leciały w przestwór w swoistych kierunkach, z pewnością siebie i uporem.
Serce człowieka podchwyciło stare swe bole silnem, silnem tętnem.
Ten, o którym myślę, podniósł się, aby wziąć na się brzemię smutku.
A wielkie koło bytu potoczyło się w krzywiznach coraz szerszych i szybszych.