Strona:PL Karel Čapek-Boża męka.pdf/167

Ta strona została skorygowana.

A wówczas leżący otworzył oczy i odezwał się:
— Czy nie dałby mi pan papierosa?
— Bardzo chętnie, — wytchnął Jeżek z niemałą ulgą i zapałem.
Człowiek wziął papierosa, zmiął go starannie i obróciwszy się na bok, zapalił.
— Dziękuję, — odpowiedział i zamyślił się.
Był niemłody i przekwitnięty. Twarz miał szeroką i niewyraźną. Musiał wychudnąć bardzo, gdyż ubranie na nim układało się w dziwne, nieżywe fałdy.
Leżał na boku, rozciągnięty i palił. Patrzył nieporuszenie gdzieś w ziemię.
— Puerta del Sol, — rozmyślał Jeżek — Brama Słońca. Tylko — cóż mógł robić w Hiszpanji? Na turystę nie wygląda. Może nie jest zdrowy, gdyż takie święte oczy ma. Puerta del Sol w Madrycie.
— Pan był w Madrycie? — odezwał się niespodziewanie.
Leżący odetchnął, przyświadczył pociągnięciem nosa i znów milczał.
Mógłby przecież powiedzieć kim jest, — rozmyślał Jeżek — słowo ciągnie słowo a reszty domyślić się łatwo. Mógł wkońcu rzec: tak byłem w Madrycie, ale to nie jest najodleglejsze miejsce, gdzie byłem. Są miejsca je-