Strona:PL Karel Čapek-Boża męka.pdf/212

Ta strona została skorygowana.

A są i zjawiska na niebie. Dzieje się to niezmiernie rzadko. A wtedy myślę: dlaczego nie miałby istnieć Bóg? Może jest właśnie tem, co najszybciej przemija na świecie? Może i jego rzeczywistość jest nagle załamaną falą i błyskiem? Niepojęcie, wyjątkowo objawi się i znika. Często myślałem o tem. Ale mój widnokrąg taki mały! W ciągu lat całych nie doszedłem dalej, niż tutaj. Możliwe, że i wśród ludzi trafia się takie załamanie, albo błysk, ale znów pierzcha. Musi się znów załamać. Prawdziwa rzeczywistość uiszcza się zanikiem, Ach, słońce zachodzi już!
Bosa dziewczyna milcząc, stanęła za chorym panem.
— Tak, pójdziemy — odezwał się chory. — Dobrej nocy. Niech pan patrzy teraz! teraz! — wskazywał na rzekę. To nigdy — nawet dwa razy — nie jest jednakie. Dobranoc!
Powoli i obojętnie odprowadzała go dziewczyna do domu.
Rzeka była perłowo-jasna i mieniła się bez końca.
Lhota z cichym zawrotem głowy spoglądał na upartą grę fal.