Strona:PL Karel Čapek-Boża męka.pdf/229

Ta strona została skorygowana.

się przydać mogło? Boże! ani poradzić, ani pocieszyć, ani słowami nie potrafiłbym zdjąć z kogoś części brzemienia, ani podeprzeć kogoś obecnością moją. Sam przecie nie pożądam niczego innego, prócz spokoju, prócz tego, aby się pozbyć innych. Co się to stać mogło?
Wtem wpadła mu myśl do głowy, aby zaświecić lampę.
— Może zobaczą, że świecę i przyjdą znowu. Będę świecił. Okno moje będzie jak latarnia morska. Gdy przyjdą, zapytam się, co się im przytrafiło. Przynajmniej przekonam się, że rzeczywiście nie mogłem im w niczem pomóc.
Z góry pocieszony wtulił się Broż w poduszki. Z natężoną uwagą czekał, czy zaskrzypią wrota i czy odezwie się za drzwiami ten sam głos kobiecy, proszący. Ale dręczył go tylko tykocący bieg zegarka. Napróżno usiłował go zatrzymać.
Była trzecia godzina.
Powoli kładło się mu na piersi przykre brzemię niepokoju i wzruszenia.
Nikt nie przychodził.
Wahając się chwilę — począł się Broż szybko ubierać.
— Zapewne tam, gdzie się coś stało — mówił sobie — będą świecić. Zapukam więc do okna. Tak czy owak nie będę już spał. Nic