Strona:PL Karel Čapek-Boża męka.pdf/55

Ta strona została uwierzytelniona.

— Niech więc pan powie — wykrzyknął Martinec — czy pan jest tego pewny — —
— Mniej pewny jestem nawet niż pan — odpowiedział Holub.
Martinec odszedł, dziękował i przyrzekł, że przyjdzie popołudniu. Ale nie przyszedł. Dopiero wieczór otrzymał Holub list od niego.
„Domysły pana potwierdzają się — pisał Martinec — ale istotnie tylko dzięki przypadkowi. Biegałem po mieście bez celu; doprawdy patrzyłem w ziemię i zaglądałem do wszystkich kątów. Wiem, że to było warjactwo, ale nie wiedziałem, co robić. Wkońcu spotkałem pewnego znajomego i ten mi tak sam od siebie (niech pan zwróci uwagę, że i to jest osobliwe) opowiedział, że wczoraj popołudniu spotkał Lidę i odprowadził ją aż do bramy domu, gdzie mieści się szwalnia, gdyż tam miała mieć podobno egzamin. Ale ja wiem, że Lida do szwalni nie poszła, gdyż była tam już rano. Widocznie chciała się tylko pozbyć towarzysza, aby się mogła spotkać z innym. Doprawdy coś skrywała przed wszystkimi.
Muszę panu donieść o czemś niezwykle dziwnem: nagle spostrzegłem, że stoję już długo na ulicy obok dworca; nie wiedziałem wogóle, czego tam chcę. Dopiero wtedy zacząłem odczytywać wywieszony rozkład kolejowy. Miejscowość, która mi przyszła na myśl