Strona:PL Karel Čapek-Boża męka.pdf/65

Ta strona została skorygowana.

Dwie ręce skarżą się, wystające z ohydnej, rozbitej masy — pełne błota — o Boże! — a przecie tak ludzkie te ręce!
Nic już obrazu tego — — —
Widziałem najdroższe twarze w trumnie, śpiące z oczyma zamkniętemi, ręce na krzyż, a na twarzy wyraz, jakby mnie chciały pożegnać. Uroczyście drzemały wśród świec i kwiatów. Wszyscy oni wyglądali jak święci. Ach, jakież bardziej ludzkie cechy może mieć śmierć, aniżeli to uwielbienie człowieka!
Ale niema nic straszniejszego od śmierci, która nie uświęca ani zmarłych, ani żywych. Śmierć z grymasem ostatniego ruchu, chwili, czy przypadku. Śmierć, która nie zetrze ostatnich śladów życia.
Nic niema okrutniejszego, aniżeli żywe gesty zmarłych. Nic nie jest bardziej podobne do profanacji.

*

Dopiero po długich godzinach stanął przed kamieniołomem automobil, z którego wyskoczyli trzej panowie.
Slawik pobiegł za nimi.
Dwaj z nich nachyleni byli właśnie nad trupem a trzeci w spinał się na stok obok kamieniołomu.
— Upadł wprost na twarz, — odezwał się jeden z przybyłych i wyprostował się. —