Strona:PL Karel Čapek-Boża męka.pdf/94

Ta strona została skorygowana.

Komisarzowi obwisła szczęka.
— Jestem znużony, bardzo znużony. Nie mogę iść dalej.
Oparł się o drzewo i przymknął oczy. Taki się czuł mały ze zmęczenia.
— Nie mogę iść dalej.
„Cóż, zmęczony już jesteś, hultaju? — zapytuje nagle głos ojca — choć, wezmę cię na barana.“
Ach, niczego innego nie pragnął synaczek. Plecy ma tata, jak olbrzym; siedzi się na nich pięknie i wysoko, jak na koniu. Droga mija szybko. Tatuś pachnie tytoniem i siłą. Jak olbrzym. Nikt nie jest silniejszy.
Wtedy zachorowawszy na czułość przytula chłopczyna policzek do jego spoconej, turzej szyji.
Komisarz ocknął się. Jestem zmęczony. Gdybym się mógł skupić! Ile jest naprzykład: siedm razy trzynaście? Liczył marszcząc czoło i poruszając wargami. Nie mógł doliczyć. Powtarzał bez końca obie cyfry. Są jakoś osobliwie nieprzyjemne, niepodzielne, oporne. Najgorsze ze wszystkich cyfr. Bez nadziei — zrzekał się komisarz rozwiązania.
Niespodzianie usłyszał wypowiedziane jasno i dobitnie: ile jest siedm razy trzynaście? Serce zdrętwiało w nim z przestrachu: To pan