Strona:PL Karel Čapek - Meteor.pdf/119

Ta strona została przepisana.

ce. A nie zapominaj pan zabrać maści przeciw pasożytom, mości Kettelringu, i pisz pan dokładnie, jak tam jest z kobietami.

XXVII

Naturalnie, że poszedłem do cieplarni ogrodu botanicznego, aby mieć jakie takie pojęcie o wegetacji podzwrotnikowej. Mógłbym teraz dość szczegółowo opisywać krotony o liściach czerwono i żółto przypalonych i tak wspaniałych, że ma się ochotę uważać je za jadowite; akalify o liściach miniowych; aksamitne płatki anturii pochylonych nad ciemnymi toniami, pachnące słodkawą zgnilizną; krzewy czarnego pieprzu i twarde kielichy bromelii, z których strzelają niewyobrażalnie różowe albo niesamowicie niebieskie kłosy kwiatów; pandany stojące na nóżkach korzeni, o liściach ząbkowanych i ostrych jak piłka, nie mówiąc już o palmach, w których żaden człowiek normalny, nie chodzący na głowie, jak czynił to Guliwer po powrocie z kraju olbrzymów, zorientować się nie zdoła.
Ale gdybym miał dokładnie powiedzieć, jak sobie wyobrażam krainę podzwrotnikową, musiałbym temu wszystkiemu dać pokój i wybuchnąć jak Rimbaud nieokreślonymi wskazówkami geograficznymi. „Zderzałem się, wierzcie mi, z niewiarogodnymi Florydami, mieszającymi kwiaty z oczami panter, a ze skórami ludzkimi tęcze napięte jak cugle; widziałem kisnące moczary, w których olbrzymie węże, żarte przez pluskwy, zsuwają się z krzywych drzew o czarnym zapachu. Chciałbym pokazać dzieciom te złociste krainy...”
Tak jakoś to sobie wyobrażam. Ale te mokradła dżungli wypadłoby chyba wyrąbać słoneczną siekierą, rozżarzoną do białości, powypalać zielska, iskry zaś zadeptać bosą stopą. Nasadzić batatów albo krzewów kawowych i nabudować szałasów, a dopiero potem pokazać dzieciom te złociste