Strona:PL Karel Čapek - Meteor.pdf/14

Ta strona została skorygowana.

uważać, żeby się wszystko widziało — wywodził z przymrużonymi oczyma.
Poeta westchnął. — To bardzo dobrze, proszę pana. Ja także ciągle patrzę na wszystko, ale przy tym coś sobie wyobrażam. Albo powiedzmy raczej, że samo z siebie zaczyna się we mnie takie zmyślanie, idzie jakaś gra, zaczyna coś żyć na własną rękę — — Oczywiście, ja się w to wtrącam: doradzam, poprawiam i tam dalej. Rozumie pan?
— A potem pan te rzeczy pisze — mruczał chirurg.
— Gdzie tam! Zazwyczaj nie. Takie głupstwa...
— Podczas gdy pan gotował kawę, w taki właśnie sposób rozegrały się dwa wydarzenia dotyczące pańskiego kudłatego kolegi z oddziału wewnętrznego. Proszę pana — zapytał nagle — co to za człowiek?
Chirurg zawahał się. — No — odpowiedział wreszcie — troszeczkę fanfaron... Bardzo dużo pewności siebie, jak w ogóle u młodego doktora. Poza tym — wzruszył ramionami — nie wiem, co mogłoby pana jeszcze interesować w nim.
Poeta nie zdołał się opanować. — Czy on nie romansuje z tą małą pielęgniarką?
— Nie wiem — sapnął chirurg. — Co panu do tego?
— Nic — rzekł skruszony poeta. — Co mi w ogóle do tego, jak się rzeczy mają naprawdę! Rzemiosłem moim jest zmyślanie, igranie, kombinowanie...
Poeta wysunął naprzód swoje ciężkie ramiona. — W tym jest właśnie cały kłopot, panie doktorze, że mi czasem tak bardzo zależy na rzeczywistości. Dlatego zmyślam, muszę ciągle coś zmyślać, żeby do tej rzeczywistości dotrzeć. Mnie nie wystarcza to, co widzę, chcę widzieć więcej i dlatego zmyślam sobie to i owo. Proszę pana, czy to ma w ogóle sens? Czy ma to coś wspólnego z życiem? Dajmy na to, że akurat teraz nad czymś pracuję...
— Przypuśćmy, że coś piszę — powtórzył po chwili roztargniony poeta. — Ja wiem, że to tylko fikcja. Ale ja wiem, proszę pana, co to jest fikcja, i wiem, jak to się robi.