Strona:PL Karel Čapek - Meteor.pdf/144

Ta strona została przepisana.

Stała z głową pochyloną. — Zabierz mnie z sobą — zaraz, zaraz teraz!
Ujął ją za ramię. — Idź teraz do domu. Bóg widzi, o ile mnie ciężej niż tobie. — Pozwoliła się prowadzić, szczęśliwa, że czuje na ramieniu jego gorącą rękę.
Z gąszczu wyłonił się wysoki peon. — Va adentro, seńorita! — mówił ochryple. — Pronto!
Obróciła twarz ku Kettelringowi, a oczy płonęły jej, Bóg wie czym. — Adios — rzekła i podała mu rękę.
— Ja wrócę, Mary — mruczał zrozpaczony este hombre, miażdżąc jej palce. Pochyliła się szybko i wilgotnymi usty pocałowała go w wierzch dłoni. Omal nie krzyknął ze zgrozy i miłości.
Va, va, seńorita — chrypiał peon i ustąpił. Przycisnęła tę dłoń z całej siły do serca i podstawiła mu twarz. — Adios! — wyszeptała i pocałowała go usty i twarzą pełną łez.
Stara India objęła ją ramieniem. — Ay, ay, seńorita, va a la casa, va a la casa!
Pozwoliła się odprowadzić jakby niewidoma, wlokąc frędzlę szalu po ziemi.
Kettelring stał bez ruchu jak ciemny słup i miętosił w ręku małą koronkową chusteczkę, pachnącą mocno. — Va seńor — mruczał vaquero tonem perswazji.
— Gdzie jest Camagueyno?
— Czeka na pana. — Peon potarł o spodnie zapałkę, by pan Kettelring mógł zapalić cygaro. — Tędy, proszę pana.
Stary Kubańczyk siedział przy stole i liczył pieniądze. Mr. Kettelring patrzył nań przez chwilę, a potem się roześmiał. — To dla mnie, prawda?
Camagueyno podniósł oczy. — To dla pana, panie Kettelring.
— Zapłata, czy udział w zyskach?
— Jedno i drugie. Może pan to sobie przeliczyć.
Kettelring powtykał pieniądze do kieszeni. — Ale żeby pan wiedział, panie Camagueyno — rzekł jak najwyraźniej — ja po nią przyjdę.