Strona:PL Karel Čapek - Meteor.pdf/154

Ta strona została przepisana.

mi! Huczące morze, fosforyzujące, błyszczące, czarne, jak antracyt. Sam asfalt, proszę pana, miliony i miliardy ton, na tym można zrobić miliony. Statek wlecze się ociężale, dygocze, szarpie się, jakby nie mógł ruszyć z miejsca. To może śruba okrętowa wierci się czymś oleistym i gęstym, co oblepia jej łopatki. Czarne to takie, jak czarna i ciężka nafta. I czarny statek przebija się powoli przez bezmierne jezioro asfaltowe, które zamyka się za nim niby gęsta kasza. Dobranoc seńor...
Tam w górze... to mleczna droga, podobna do nocnej drogi, jasnej drogi między fioletowymi bougainvilles i niebieskimi gronami petrei. Jak to pachnie, jak to wszystko pachnie ciężkimi różami i jaśminem! Kettelring przyciska do ust pogniecioną koronkową chusteczkę. Pachnie asfaltem i czymś niezmiernie już dalekim. Ja wrócę, Mary, ja wrócę!


∗             ∗

Ale wszyscy kręcą głową z wielką nieufnością. Trudna rada, nic się nic da zrobić, panie Kettelring, nie ma kredytów, nikt do niczego nie ma ochoty. Na Dominice też już zamknęli dobywanie brył asfaltu. Ale gdyby pan poczekał dziesięć, dwadzieścia lat, to już byłoby co innego. Przecież te przeklęte stosunki obecne nie mogą trwać wiecznie!
Teraz pozostaje już tylko jedna drogą do tych panów z Trinidad Lake Asphalt Company. Na Trinidadzie jeszcze zgrzyta kolejka linowa zwożąca beczki asfaltu prosto na statki, ale zgrzyta jakoś bardzo ostro i rdzawo. Owi zaś panowie pozwolili mu stać niby petentowi, gdy rozwijał swoją koronkową chusteczkę z dwoma kawałkami asfaltu. Nawet nie spojrzeli na niego. Co pan chce, panie... panie... Cattlering, wszak tak? My tu mamy swego asfaltu co najmniej jeszcze na pięćdziesiąt lat i starczy go aż nadto jak na nasze zapotrzebowania światowe. Tu inwestowaliśmy tyle pieniędzy, po cóż mielibyśmy otwierać nowe źródło?