Strona:PL Karel Čapek - Meteor.pdf/159

Ta strona została przepisana.

I wtedy synalek powiedział tatusiowi, co myśli. Oczywiście, zbudził się w nim tylko upór, chęć postawienia na swoim i namiętna gwałtowność. Zaciskając pięści wrzeszczy ojcu prosto w nos: Zabierz sobie swoje pieniądze, zeżryj je, ja ich nie chcę! Gwiżdżę na nie i brzydzę się nimi! Nie wyobrażaj sobie, że będę takim niewolnikiem pieniędzy jak ty! — Ociec zrobił się siny, aż dziw, że go wtedy szlag nie trafił. Wskazywał na drzwi i syczał: Marsz! Jeszcze tylko okazałe i mocne trzaśnięcie drzwiami i koniec. Synalek poszedł sobie.
Były Kettelring potrząsa teraz głową. Boże, co za głupstwa! Małoż to bywa w rodzinach takich scen? A palże je diabli! Tylko że wtedy zderzyły się z sobą dwa łby uparte i nieustępliwe. Synalek już nie wrócił i nie usłuchał nawet wówczas, gdy wzywał go do siebie ojcowski adwokat. Dostojny przyjaciel ojca i jego doradca prawny znalazł wreszcie marnotrawnego syna w łóżku, które tamten dzielił akurat z jakąś teoretyczną i praktyczną anarchistką, a ponieważ jaśnie panek inaczej gadać nie chciał, musiał mu w takiej gorszącej sytuacji powiedzieć, co miał do powiedzenia.
Wywiązał się ze swego zadania całkiem ładnie. Trochę się wprawdzie chmurzył nie szczędząc młodemu napomnień, ale równocześnie jaśniał taktowną i życzliwą wyrozumiałością, albowiem młodość musi się wyszumieć, osobliwie młodość dziedzica o takich perspektywach. — Ojciec pański — wywodził — nie chce się z panem widzieć, dopóki pan nie zmądrzeje. Nie wątpię, młody przyjacielu, że pan się o to postara i że się to panu uda. Nieprawdaż? Haha! Mówiąc między nami — rzekł z głową pochyloną pobożnie na bok — majątek (omal że nie powiedział: jaśnie wielmożny majątek) szanownego ojczulka pańskiego ocenia się obecnie na trzydzieści do trzydziestu pięciu milionów. Młody przyjacielu, z takim majątkiem żartów nie ma.
Był przy tym bardzo poważny i uroczysty, ale znowuż się rozweselił. — Szanowny ojczulek pański polecił mi po-