Strona:PL Karel Čapek - Meteor.pdf/161

Ta strona została przepisana.

Myślą pewno, że teraz przyszurgam się na kolanach. Na złość... nie! Próbował pracować, ale rzecz osobliwa, dopiero wtedy zwaliła się na niego bieda z nędzą, a gdy chciał powrócić do dawnego życia lekkomyślnego, już mu się to nie udawało, bo już miał na sobie znamię, które budziło podejrzenie biedy.
Miał wtedy dziewczynę, która zachorowała i straciła miejsce. Żal mu jej było i pragnął jej dopomóc. Napisał więc do ojcowskiego doradcy prawnego, że przypadkowo potrzebowałby na czas niedługi paru tysięcy franków... Otrzymał akurat tyle, ile kosztuje podróż trzecią klasą z Paryża do domu, i list, że szanowny ojciec gotów jest przebaczyć mu pod warunkiem, że syn zechce zabrać się w domu do roztropnej pracy i tam dalej. Właściwie wtedy dopiero zacisnął zęby, tym razem już bez lekkomyślnej fanfaronady i powiedział sobie: — Wolę zdechnąć z głodu.
Były Kettelring, siedzący na belkach w Port of Spain na Trinidadzie, przeraził się nagle, bo słowa te wymówił na głos. Tylko że tym razem kręcił nad nimi głową.

XXXVI

Niegdysiejszy pan Kettelring widzi teraz z niesłychaną jasnością, że gdyby był uczciwie i rzetelnie ubogi, to już dawno byłby gdzieś osiadł na stałe, bo okazji po temu nie brakło. Mógł był przecież stać się buchalterem w Casablance albo w Marsylii zostać komiwojażerem fabryki guzików z macicy perłowej. Ale uprzejmie proszę wyobrazić sobie, że jesteśmy spadkobiercą trzydziestu, czterdziestu, pięćdziesięciu milionów czy też tylu, ile ich starszy pan tymczasem nagromadził. Jakże tu mieć cierpliwość i wytrwałość, aby kłócić się z grubym sapiącym sklepikarzem o cenę dwudziestu tuzinów guzików? Czasem miewał poczucie śmieszności swej sytuacji i nie zdobywał się na to, aby w pocie czoła i z należytą gorliwością targować się