Strona:PL Karel Čapek - Meteor.pdf/166

Ta strona została przepisana.

prośbą. Tylko piłem i ryczałem nad tym pohańbieniem człowieka. Było to — właściwie — pewne zwycięstwo.
A teraz się poddasz.
Tak, teraz się poddam i jak chętnie, dobry Boże, jak chętnie! Gdyby mi kazali napluć sobie w twarz albo łazić na czworakach, zrobiłbym to. Wiem dla czego. To dla niej, dla córki Kubańczyka.
Nie, to może dlatego, żeby zwyciężyć starego Camagueynę.
Milczeć, to nieprawda! To dla niej! Czyliż jej nie powiedziałem, że wrócę, czyliż nie dałem jej na to słowa honoru?
Twoje słowo honoru, włóczęgo, włóczęgo!
Niech będzie włóczęgo, ale już wiem, kim jestem. Cóż chcesz, całym staje się człowiek dopiero wówczas, gdy jest pokonany. Wówczas poznaje: oto jest prawda i rzeczywistość, rzeczywistość nieodmienna.
Ta porażka?
Ta porażka. Ogromne uczucie ulgi, że można się poddać. Skrzyżować ręce na piersi i poddać się...
Czemu?
Miłości. Kochać w porażce i upokorzeniu... wtedy człowiek wie dopiero, co to jest miłość. Już nie jesteś bohaterem, ale zhańbionym i spoliczkowanym włóczęgą. Łaziłeś po ziemi jak zwierzę, a jednak odziany będziesz w szatę najpiękniejszą, a na rękę twoją włożony będzie pierścień. To jest właśnie ów cud. Ja wiem, ja wiem, że ona czeka na mnie. A teraz mogę pójść po nią. Jezusie Chrystusie, jestem szczęśliwy!
Naprawdę szczęśliwy?
Niezmiernie szczęśliwy. Aż dreszcz mnie przebiega, dotknij, dotknij, zobacz, jak mi płoną policzki.
Tylko lewy policzek. Ten, w który cię uderzono.
Nie, to nie to. Czyliż nie wiesz, że w ten policzek mnie pocałowała? Tak jest, pocałowała i zrosiła go łzami, nie pamiętasz? Wszystko odkupione — małoż to bólu koszto-