Strona:PL Karel Čapek - Meteor.pdf/19

Ta strona została przepisana.

— Według jakich oznak?
Jasnowidz wzruszył ramionami. — Po prostu morze i dal. Musiało być dużo podróży w jego życiu. Nie wie pan, skąd przybywa?
— Powinien by pan chyba poznać to sam — odpowiedział poeta, wkładając w słowa swoje jak najwięcej jadowitej ironii.
— Jakże miałbym to poznać?... Przecie jest nieprzytomny i o niczym nie wie. Czy pan potrafiłby czytać książkę zamkniętą? Możliwe to jest, ale niesłychanie trudne, bardzo trudne.
— Czytanie zamkniętej książki — mruczy poeta. — Powiedziałbym raczej, że to rzecz co najmniej zbędna.
— Może dla pana — mówi jasnowidz zezując ku kątowi izby. — Tak, dla pana to rzecz zbędna. Pan chyba poeta, prawda? Niechże pan się cieszy, że nie musi pan myśleć ściśle. Niech pan będzie rad, że nie musi czytywać książek zamkniętych. Pańskie zadanie łatwiejsze.
— Niby co? — pochyla się poeta wojowniczo.
— Właśnie to i nic innego — odpowiada jasnowidz. — Zmyślać, a poznawać, to nie to samo.
— A z nas dwojga pan jest tym, który poznaje. Prawda?
— Zgadł pan tym razem — odrzekł jasnowidz i kiwnął głową, jakby nosem robił kropkę za wygłoszonym zdaniem.
Poeta zaczął uśmiechać się ironicznie. — Zdawałoby się, że my dwaj postanawiamy nie zrozumieć się. Prawda? Owszem, racja, że ja wszystko zmyślam, wyobrażam sobie tylko to, co mi się podoba. Tylko tak sobie, dla dogodzenia kaprysowi i przypadkowi...
— Wiem — przerwał mu jasnowidz. — Pan także myślał o tym człowieku, który spadł z nieba. Pan także wyobrażał sobie, że za nim jest morze. Ja wiem. Ale pan wpadł na tę myśl tylko drogą logicznej kombinacji, wiedząc, że większość linij lotniczych ma połączenie z portami. Jest to dowód całkiem powierzchowny, szanowny