Strona:PL Karel Čapek - Meteor.pdf/23

Ta strona została przepisana.

chciało przebywać tę odległość, jaka leży między każdym chorym a resztą świata.
— Dotychczas się nie przebudził — melduje siostra miłosierdzia i składa ręce na brzuchu. Tak widocznie być powinno, gdy mniszka staje na baczność niby stara żołnierzyca przy raporcie. Tylko jej oczy mrugają troskliwie i po ludzku. Poeta przypomniał sobie ludzkie oczy małp i zawstydził się za to wspomnienie. No tak, ale przecie te oczy małpie są takie nieoczekiwanie i dziwnie ludzkie!
A ten tu jest więc tym, co spadł z nieba, tym dziwnym przypadkiem. Z sercem ściśniętym przygotowywał się zobaczyć coś, przed czym wypadnie uciekać z rękoma na ustach i z oczami pełnymi zgrozy. A tymczasem leży tu sobie coś takiego czyściutkiego i niemal ładnego. Nic tylko wielki kłębek białego bandażu, troskliwie zwiniętego. Co tu dużo gadać: czysta robota i zgrabna jakaś. I to coś ma sztuczne ręce z waty, gazy i płócienka, duże bielutkie łapy spoczywające na kołdrze. Jakąż to kukłę potrafią ludzie zwinąć z waty i bandażu! Kto by to powiedział!
Poeta zmarszczył brwi i syknął. Ależ ta kukła oddycha! Ledwo dostrzegalnie podnoszą się te łapy z białego bandażu, jakby właśnie one oddychały. A tutaj oto, ta czarna luka śród bandażów głowy, to niezawodnie usta. Zaś wyżej nieco, w tkliwym wianuszku waty, jest coś zapadłego w mroku, ach Boże, nie, chwała Bogu, to nie zagasłe oczy ludzkie, to tylko zwykłe zamknięte powieki. Byłoby straszne, gdyby ten człowiek patrzył otwartymi oczyma! Poeta pochylił się nad tą czystą robotą bandażową i nagle kąciki zamkniętych powiek drgnęły. Poeta cofnął się — zrobiło mu się mdło, ogarnęła go zgroza. — Doktorze! — szepnął — czy on się nie zbudzi?
— Nie zbudzi się — odpowiedział chirurg z wielką powagą, a siostra miłosierdzia po ludzku i prawidłowo mrugnęła; tak prawidłowo, jak chyba kapie woda. Panika współczucia pofolgowała. Tych dwoje zachowuje taki spo-