Strona:PL Karel Čapek - Meteor.pdf/26

Ta strona została przepisana.

miłosierdzia kiwa się troszeczkę, ledwo dostrzegalnie, przy swoim wielkim i milczącym strażowaniu.
I już oto trzeci dzień trwa ta głęboka nieprzytomność, ale ciepłota podnosi się nad czterdzieści stopni. Przypadek jest niespokojny, jego ręce szukają czegoś na kołdrze, a usta mruczą coś niezrozumiałego. Jak to ciało broni się, jak walczy! Nie ma tu już świadomości ani woli, iżby mogły tak się bronić, tylko serce kołacze jak czółenko tkackie w potarganej osnowie. Lata już na próżno i nie przewleka żadnych nici wątku w osnowie życia. Już się nic nie tka, ale maszyna jeszcze pędzi.
Siostra miłosierdzia nie odwraca oczu od tego łóżka głębokiego omdlenia. Chirurg chciałby jej powiedzieć, no, siostrzyczko, to wszystko nie zdało się już na nic i, dalibóg, siedzisz tu na próżno. Idź lepiej odpocząć trochę. Siostra mruga troskliwie oczami, ma coś na języku, co chcialaby powiedzieć, ale karność i zmęczenie zamykają jej usta. Poza tym mówi się mało i tylko szeptem nad tym łóżkiem.
— Niech siostra później zajdzie do mnie! — nakazuje doktor i idzie dalej drogą swej codziennej rutyny.
Sztywno i ciężko sadowi się siostra w pokoju chirurga i nie wie od czego zacząć. Omija spojrzenie doktora, a od wzburzenia wyskakują jej na twarzy czerwone plamy. — Co słychać, siostrzyczko, co słychać? — pomaga chirurg tej starej kobiecie, jakby to była młoda dziewczynka, iżby wreszcie zaczęła mówić. — Dzisiaj śniło mi się o nim już po raz drugi.
No, nareszcie powiedziała, co tak bardzo pragnęła powiedzieć, a doktor nie wybuchnął śmiechem ani też nie rzekł nic takiego, co mogłoby czcigodną siostrę zmieszać. Przeciwnie, zwrócił ku niej oczy pełne zaciekawienia i czekał.
— Nie powiem, żebym wierzyła w sny — zapewniała go siostra miłosierdzia z wielkim zakłopotaniem — ale gdy z nocy na noc śni się ten sam sen i gdy pierwszy sen ma dalszy ciąg, to już nie jest samo przez się. Prawda, panie