Strona:PL Karel Čapek - Meteor.pdf/47

Ta strona została przepisana.

najmniej to, co widać z tego pacjenta), zdaje się być bardziej żółty, niż był przedtem, i ma czkawkę. Czyżby uszkodzenie wątroby? Czy nie wygląda to na żółtaczkę? I dla pewności chirurg wzywa na pomoc znakomitego internistę. Jest to wesoły, różowiutki, stary pan i sławny specjalista, dużo gada i z uciechy gotów uściskać czcigodną siostrę. Ba, ba, siostrzyczko, widzieliśmy przecie niejedno, zanim siostrę zabrano na oddział chirurgiczny. Chirurg półgłosem i mniej więcej po łacinie prezentuje mu casus. Internista połyskuje złotymi okularami spoglądając na to ciało omotane watą i bandażami.
— Ślicznie dziękuję — mówi z wielkim uznaniem i siada na krawędzi łóżka. Siostra miłosierdzia bez słowa podnosi kołdrę. Internista pociąga nosem i podnosi brwi. — Cukier?
— Skąd pan wie? — mruczy chirurg. — Oczywiście, kazalem zbadać mocz... czy nie ma w nim krwi. Prócz tego znaleźli cukier. Pan poznaje takie rzeczy węchem?
— Na ogół nie mylę się — mówił internista. — Aceton poznaje się łatwo. Nasza ars medica, panie kolego, to pięćdziesiąt procent intuicji.
— Na intuicję się nie piszę — odpowiedział chirurg. — Ale gdy widzę człeka po raz pierwszy, zaraz czuję, że danego gościa nie chciałbym krajać, choćby chodziło tylko o wycinanie nagniotków. Na pewno stałoby mu się coś niedobrego, embolia albo coś podobnego. Ale skąd mi się to bierze — nie wiem.
Internista delikatnie jeździł dłonią i palcami po kadłubie nieprzytomnego człowieka.
— Bardzo chętnie zbadałbym go szczegółowo — rzekł z żalem — ale trzeba mu dać spokój, prawda? — Ostrożnie, niemal tkliwie, przyłożył swe różowe ucho do jego piersi zsunąwszy uprzednio okulary na czoło. Cisza taka, że słychać muchę bzykającą na oknie. Wreszcie internista prostuje się. — Ale to serce jest porządnie zmachane — mru-