Strona:PL Karel Čapek - Meteor.pdf/52

Ta strona została przepisana.

łóżkiem Przypadku X stoi sławny internista w otoczeniu czterech młodych doktorów w białych kitlach i uroczyście wygłasza fiebre amarylla, jakby się pieścił tym słowem. — Trudna rada, kolego — zwraca się do chirurga — musicie nam, internistom, odstąpić tego pacjenta. Taki rzadki i piękny przypadek! Czekajcie, zwali się tu do was cały wydział z największymi światłami wiedzy. Powinniście umieścić nad łóżkiem X baldachim z napisem uwieńczonym kwiatami na powitanie tego prześwietnego ciała. — Zatrąbił w chustkę, jakby grał na rogu myśliwskim. — Za pozwoleniem pańskim, wzięlibyśmy sobie kropelkę jego krwi. Panie sekundariuszu, niech pan powie asystentowi, żeby wziął od chorego próbkę krwi.
Gdy w ten sposób drogą instancyjną dotarł rozkaz aż do pana asystenta, który stał u lewego boku wielkiego internisty, pochylił się ten wysoki długowłosy młodzian nad przedramieniem nieprzytomnego i zaczął je trzeć kawałkiem waty.
— Gdy skończycie, panie kolego — mruczał chirurg zwracając się do internisty — poprosiłbym was na chwilkę. Tylko że stary doktor nie wyczerpał tak na poczekaniu swego entuzjazmu dla żółtej febry i mówił o niej jeszcze wtedy, gdy chirurg wlókł go do pokoju jasnowidza. — Tak, kolego — rzekł chirurg — a teraz niech mi kolega powie, co jest temu panu. — Starszy pan odsapnął i zabrał się do pacjenta, rzucając mu zwięzłe rozkazy i obrabiając go milczącymi chwytami swej sztuki. Odetchnąć, nie oddychać, odetchnąć głęboko, położyć się, powiedzieć, gdyby bolało, i takie wiadome rozkazy. Wreszcie dał spokój, tarł sobie, pełen niepewności, czubek nosa i podejrzliwie spoglądał na jasnowidza. — Cóż by mu miało być? — rzekł. — Nic mu nie jest, wszystko w porządku. Ciężki neuropata — rzekł bezwzględnie. — Ale co znaczy ta gorączka, tego nie wiem.
— No, więc sam pan słyszy — krzyczał chirurg na jasnowidza. — Niechże mi pan teraz powie z łaski swojej, co to ma znaczyć?