Strona:PL Karel Čapek - Meteor.pdf/53

Ta strona została przepisana.

— Nic — próbował się wypierać jasnowidz. — To jest, może istnieje jaki związek z tamtym przypadkiem. Nie sądzi pan?
— Z jakim znowu przypadkiem?
— Z tym człowiekiem z isamolotu. Bo ja o nim ciągle myślę... Czy znowu ma gorączkę?
— Pan go widział?
— Nie widziałem — mruczy jasnowidz. — Ale myślę o nim. To jest, skupiam na nim wszystkie myśli. Wie pan, powstaje takie połączenie. Strasznie to wyczerpuje.
— To jasnowidz — rzekł chirurg skwapliwie. — A wczoraj nie miał pan gorączki?
— Miałem — przyznaje się jasnowidz — ale chwilami przerywałem połączenie i gorączka spadała. To się daje opanować wolą.
Chirurg popatrzył pytająco na koryfeusza medycyny wewnętrznej, ale ten drapał się po brodzie i medytował. — No, a bóle? — zapytał nagle. — Bólów nie odczuwał pan żadnych? Mam na myśli bóle, które miał tamten.
— Odczuwałem — niechętnie odpowiedział jasnowidz i wahając się trochę mówił:
— To jest, były to bóle czysto psychiczne, chociaż umiejscowione w różnych częściach ciała. Dość to trudno określić dokładnie — tłumaczył się zakłopotany. — Można by to nazwać bólami duszy.
— Gdzie? — nacierał internista.
— Tutaj — wskazywał jasnowidz.
— Aha, w nadbrzuszu. Doskonale — mruknął doktor z zadowoleniem. — A tutaj z boku?
— Taki ucisk i uczucie, jakby się miało womitować.
— Bardzo dobrze — pochwalał internista. — Więcej nic?
— Straszny ból głowy, tutaj w tyle i w plecach. Jakbym był przetrącony.
Coup de barre — ucieszył się stary doktor. — Człowieku, to jest coup de barre! Znakomicie pan to odtwarza!