Strona:PL Karel Čapek - Meteor.pdf/58

Ta strona została przepisana.

go ja. To takie naturalne, jak widzenie lub słyszenie, brak wam jednak skupieniia uwagi i wprawy.
Chirurg kręcił się niecierpliwie, ale jasnowidz nie dostrzegał tego widocznie. Wykładał z rozkoszą, kręcił nosem i wymachiwał rękoma, a głos podnosił czasem z uczuciem wielkiego zadowolenia, jakby śpiewał najpiękniejszym tenorem. — Baczność! — rzekł i przyłożył palec do nosa. — Właśnie mówiłem o myślach, wspomnieniach, wyobrażeniach, uczuciach. To bardzo gruba i niedokładna psychologia, ale użyłem tych fałszywych pojęć tylko dlatego, że są one panom dobrze znane. W istocie, o ile doznaję w taki sposób, mam poczucie koła a nie materii, z jakiej ono jest zrobione. Mam poczucie, mam dokładne poczucie człowieka a nie jego poszczególnych doświadczeń, wyobrażeń i jego pamięci. Chcę, aby mnie panowie rozumieli — wywodził, marszcząc czoło z wielkiego wysiłku, aby znaleźć wyraz właściwy — chodzi tu o człowieka w czasie zwiniętym. O człowieka, w którym w tej chwili zawarte jest wszystko, czym kiedykolwiek był i co robił, nie chodzi natomiast o jakiś ślad zdarzeń, lecz jedynie — jedynie... — Pokazywał rękoma w powietrzu coś sumarycznego. — Jest to takie, jak gdybyście filmowali życie człowieka od jego narodzenia aż do tej chwili, a następnie wszystkie poszczególne obrazki położyli na kupie i wyświetlili jednocześnie. Co by to był za zamęt! Tak, bo tu stapia się z sobą teraźniejszość i przyszłość, wszystko przesłania się wszystkim i pozostaje tylko kształt życia, coś nieopisanego i niezmiernie osobistego. Jest to coś, jakby aura osobista, w której złożone jest wszystko... — Nos jego zastygł i zdrętwiał w bezruchu. — Tu jest wszystko, a więc i przyszłość — rzekł, wyrzucając te słowa z wydechem. — Ten człowiek żyć nie będzie.
Chirurg zasapał. O tym wiedział doskonale sam. Z całą, pewnością.
— Chciałbym to panom powiedzieć jak najbardziej poglądowo — wysilał się jasnowidz. — Dajmy na to, że przyszedłby tu człowiek bardzo uzdolniony co do powonienia