Strona:PL Karel Čapek - Meteor.pdf/72

Ta strona została przepisana.

sobie narobił. Jako dziecko właził z zaciekawieniem do rupieciarni na strychu. Nikt go tam nie szukał, był tam sam, a jego zaciekłość mijała w osamotnieniu. Rękopis życia jest tu stale jednaki... — I jasnowidz kreślił coś w powietrzu. — Zaciekłość pcha go naprzód, a samotność ciągnie go nazad. Leżałby długo na jednym miejscu, ale pobudza go ochota do walki. Na złość komuś pozostałby na miejscu, ale jego wewnętrzne osamotnienie macha ręką, że wszystko nie zdało się na nic. Pozostaje tylko błąkać się i błądzić.
Jasnowidz podniósł głowę. — Być może, iż był on genialnym chemikiem, być może, iż pomysły jego byłyby wywróciły świat do góry nogami. Ale czyż można sobie wyobrazić, że człowiek jego pokroju miałby cierpliwość, aby krok za krokiem, doświadczenie za doświadczeniem i kosztem niezliczonych wszawych pomyłek i niepowodzeń dobić się wreszcie naukowego uznania dla swego układu chemicznego? Stał na progu czegoś wielkiego, ale przerażała go systematyczna, metodyczna orka naukowa, która posunęłaby go o kawałeczek dalej.
— Taki był jego los wewnętrzny, coś, jakby ucieczka przed zadaniem przekraczającym jego siły. Gdyby był pozostał chemikiem, byłby także błądził jedynie, błąkając się śród doświadczeń i fantazyj, od jednej rzeczy ku drugiej, bez celu, zatracając się w przestrzeni zbyt wielkiej. Dlatego ciałem swoim błąkać się musi po morzach i wyspach, aby zastąpić w ten sposób wielkie błądzenie swego ducha. Pan, panie doktorze — przebódł palcem powietrze w kierunku internisty — mówił o zamianie wyobrażeń. Niechże pan tedy wie, że istnieje także wikaryzacja losów i że czasem nasze zewnętrzne wypadki bywają tylko uzupełnieniem daleko głębszych spraw, które są w nas.

XVI

Jasnowidz sięgnął po papierosa, chirurg trzasnął zapalniczką i podawał mu ogień. — Muchissimas gracias!