Strona:PL Karel Čapek - Meteor.pdf/75

Ta strona została przepisana.

— I znowuż — zamachał wyprostowanym palcem — jest to poza nim i w nim zarazem: lenistwo i wielka ruchliwość — ślepa twórcza siła i bierna osępiałość, dwie gorączki, ogień zabijający i twórczy żar. W nim, w nim, wszystko w nim. Znowu te jakieś żaby, które się parzą z nieskończonej nudy, drewniany młyn rutyny, zwierzęce rżenie, bose łapy kląskające po ciemku w pogoni za spoconym i daremnym ukojeniem — — — i straszliwie płonące gwiazdy, a człowiek we wszechświecie przybity do ziemi jak rozciągnięty robak. Albo okręt, który szarpie się na kotwicznym łańcuchu i tępo kołysze się w gęstej wodzie portu. Niecierpliwe pragnienie, by uciec przed tymi tęsknotami, przed tymi żabami i tym młynem. Poczucie, ze wszystko powinno by być inne, ale że może nie warto się zabierać do walki o zmianę czegokolwiek. Kawały świata albo kawały duszy, to wszystko jedno. Wszystko jedno.
— Był to alkoholik, czy nie? — pytał internista. — Ciężki pijak, prawda?
— Alboż my wiemy — odpowiedział jasnowidz niewyraźnie — czy człowiek pije z osamotnienia, czy ze złości? Cóż on w sobie uwalnia i roztapia? Lód opuszczoności czy też wściekły i drgający płomyczek? Ma pan rację, zmarniał zupełnie. Mógł być krzepkim panem o tłustych wargach, zamiast wałkonić się obrzękły od rumu albo spalony gorączką jak gont na dachu. Czemuż nie zrobił sobie złotej kuli, która przywiązałaby go do jednego miejsca? Majątek czyni człowieka osiadłym i roztropnym. Mógł być bogaty i bać się śmierci.
— I więcej nic? — pytał chirurg po chwili milczenia.
Jasnowidz zrobił grymas. — Pan chce, żebym sobie coś zmyślił prawda? Piękną Kreolkę, w której był zakochany. Jakąś egzotyczną rewolucję, w której narażałby życie. Drapieżniki i cyklony. Interesujące szczegóły życia pełnego przygód. Żałuję — mówił z ironicznym uśmiechem — ale zdarzenia, to nie moja specjalność. Spoglądam na życie jako na całość i nie mogę służyć panu ciekawymi przygo-