Strona:PL Karel Čapek - Meteor.pdf/80

Ta strona została przepisana.

pliwą powinność życia, bo czuje, że winien umrzeć. Koło się zamyka i wszelka konieczność się dopełnia.
— A więc pragnął wrócić — przypomniał po chwili chirurg jasnowidzowi.
— Tak, ale przedtem trzeba było załatwić jeszcze to i owo: sprzedać majątek i tam dalej. Im więcej gromadzi się tych przeszkód zewnętrznych, tym gwałtowniej zagęszcza się w nim jego niecierpliwość. Podczas gdy dni upływają, pośpiech jego staje się wprost spazmatyczny. Wściekłe pragnienie powrotu doprowadza go do szału, każda minuta staje się dla niego nieznośną męką. Wreszcie poprzerywa wszystko i poprzecina, i rzuci się w drogę powrotną tam, skąd wyszedł.
— Statkiem? — pyta chirurg.
— Nie wiem. Ale nawet gdyby był leciał na promieniu światła, to i taki lot wydawałby się mu nieznośnie długi i nawet wówczas w niepoczytalnej furii niecierpliwości zaciskałby paznokcie w dłonie. Zaiste, powrót jego był nieskończenie szybki jak spadanie w przepaść.
— Patrzyłem na mapę — dodał chirurg. — Mógł był lecieć via Floryda, Kanada, Europa albo via Port Natal, Dakar, Europa. Ale co za przypadek, że mógł był znaleźć samolot gotowy do lotu?
— Przypadek? — mruknął jasnowidz. — Nie ma przypadków. Było konieczne, aby leciał tak szybko. Pozostawia za sobą ognistą linię jak meteor.
— A dlaczego spadł?
— Już był w domu. — Jasnowidz podniósł oczy. — Rozumie pan, musiał spaść. Nie byłby mógł zrobić już nic. Dość na tym, że wrócił.

XVIII

Cóż robić, cóż robić, gdy serce tak słabnie! Bije szybko, coraz szybciej, ale ciśnienie krwi opada. Dalekoż do tego, że z cichutkim czknięciem stanie to serce umęczone i ko-